Wycieczki i rajdy
Tuwimowcy w rozjazdach, czyli wschodnie klimaty
Słyszałem, że już pakują manatki — w przyszłym tygodniu ekipa nauczycieli z Tuwima wybiera się na trzydniową wycieczkę po Roztoczu. Oby tylko dopisało słońce. Profesor z informatyki już sprawdzał pogodę, odkrył przy okazji, że serwis internetowy pokazuje Roztocze gdzieś w województwie zachodniopomorskim, a Zamość na Mazurach. Może jest kilka Roztoczy, ale Zamość — ten zabytkowy rodzynek — może być chyba tylko jeden? To niezwykle ciekawe, że sprawdzając mapy w sieci Profesor zwykle dostaje inne wyniki niż reszta grona. Jakaś klątwa?
Nauczycielskie wyprawy to już tuwimowska tradycja, przywoływana co roku w ostatnich tygodniach lub miesiącach roku szkolnego. Teraz padło na wschodnią Polskę. Stamtąd jeszcze kilkadziesiąt kilometrów i jesteśmy na Ukrainie — tam Tuwimowcy już byli, i to dość dawno temu. Do dziś uznają tamtą eskapadę za niezwykle fajną przygodę, więc chyba pozwolicie, że napiszę na ten temat kilka akapitów. Tym bardziej, że z Ukrainą wiążą nas nie tylko miłe wspomnienia grupki obieżyświatów.
Zacznę od wycieczki. Jeżeli wiemy, że w wycieczce brali udział nasi geografowie, to możemy być pewni, że wyjazd nie był zbyt „geograficzny”. Była to raczej beczka śmiechu. Chociaż na trasie Lwów — Kijów pojawiały się też oczywiście okazje do zadumy. Na przykład, na cmentarzu Łyczakowskim.
Wyszperałem kilka fotosów. Zdjęcie 1. Pani Basia, poniżej kozacki bard, po prawej Bohdan Chmielnicki. Chmielu nie widzę, jest za to klimatyczny instrument szarpany i piękna pogoda w pięknym kraju. W takich warunkach żadne powstanie kozackie nie ma szansy. Rok pański 1648 musiał być wybitnie deszczowy.
Zdjęcie 2. Babki z Kijowa. Po prawej Pani Ania, zamaskowana chustką i okularami, obok Panie Gabrysia i Jasia z dawnej administracji Tuwima. Tri matrioszki 🙂
Zdjęcie 3. Aniołowie i Cherubinki w kraju ikon i prawosławnych klasztorów.
Jak wspomniałem, Ukraina to dla Tuwima nie tylko ładne zdjęcia w albumie. Po pierwsze, to osoba Pani Nataszy, która przez szereg lat uczyła młodszych Tuwimowców języka angielskiego. Nasi dawni absolwenci na pewno doskonale pamiętają Panią Nataszę, która była nauczycielem wymagającym, ale przy tym życzliwym, wnoszącym w szkolne życie dużo spokoju, rozwagi i opanowania. Takie cechy charakteru muszą być dzisiaj wybitnie w cenie w Jej ojczystym kraju. Tym bardziej tam, gdzie był dom Pani Nataszy — na wschodzie Ukrainy, gdzie obecnie rządzą antagonizmy narodowe i kałasznikow (albo podobny kawałek metalu). W zakątku świata, gdzie imię Władimir wywołuje niezwykle skrajne reakcje. Dopiero co czytałem, że konflikt zbrojny przybiera tam na sile…
Zdjęcie 4. Pani Natasza jedzie z grupą na Ukrainę. Oto spokój i pogoda ducha. Niestety nie wiem, co obecnie u Niej słychać…
Z Ukrainą wiązały nas też kontakty „uczelniane”. Dokopałem się tutaj do kilku informacji, podam pierwszą z brzegu. „Wrzesień (1995) — pięciodniowa wizyta Dyrektora Zespołu w Bierdiańsku na Ukrainie, zorganizowana przez władze miasta oraz Filii Politechniki Łódzkiej w Bielsku-Białej — podpisanie porozumienia o współpracy i wymianie młodzieży pomiędzy Tuwimem, a Azowskim Regionalnym Instytutem Zarządzania APUY”. Na podpisie sprawa się nie zakończyła. Młodzież faktycznie kursowała na linii Bierdiańsk — Bielsko-Biała…
Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie Panią Nataszę, gdziekolwiek obecnie przebywa!
418 total views
Rajdowcy z Tuwima
Na środę Tuwim zaplanował rajd. Będzie żużel. Kamolce. Chaszcze i doły, prawdopodobnie trochę błota, a na końcu wspólne imprezowanie na zielonym pod chmurką. Albo — obawiam się — będzie tylko błoto i zwyczajne zajęcia w klasach. W historii szkoły pogoda już kilka razy odwołała rajd. Ale co tam… Może do środy wróci lepsza aura i wycieczka na Kozią Górkę stanie się faktem. 683 metry n.p.m., wturlam się bez jęku. OK, może odrobinę ponarzekam w myślach na stromym podejściu, ale widoki i świeże powietrze mi to wynagrodzą. Dawajcie Kozią Górkę. Znamy się dobrze, już kiedyś na nią wchodziłem z Tuwimem, podobnie zresztą jak na Dębowiec czy Błatnią. Wpakować się w ortalion i do dzieła.
1,560 total views
Wakacje jedną nogą w szkole…
Od końca maja w szkole panuje cisza. Czwartoklasiści są już po maturach, klasy trzecie oraz drugie — co prawda za wyjątkiem klasy 2 et — wybyły na praktyki zawodowe. Jeszcze w zeszłym tygodniu na korytarzu można było spotkać uczniów klas pierwszych, ale obecnie niemal wszyscy teleportowali się na Mazury, gdzie mogą podziwiać „piękne okoliczności przyrody”, zaglądać w błękitną taflę wody oraz brać udział w rozmaitych zajęciach edukacyjnych. Utopcy i nimfy wodne raczej ich nie porwą, gdyż na każdego ucznia przypada trzech nauczycieli-ochroniarzy. No, może przesadziłem z tą ochroną i liczbą, ale fakt faktem: grono uwielbia coroczne wypady nad jeziora, nikt nie daje się tu dwa razy prosić. Uczniowie zresztą też odwiedzają Mazury z ochotą. Jak pamiętam, do tej pory dużym wzięciem cieszyły się kajaki oraz rowery. Ciekawe jak będzie tym razem…? Chyba nie zaczną mazurzyć ?*
W szkole została garstka pierwszaków oraz wspomniana klasa 2 et, zresztą zdaje się, że niekompletna. Sporadycznie mijając się na korytarzu, uczniowie doświadczają chyba podobnych uczuć, co Robinson Crusoe spotykający Piętaszka na swojej bezludnej wyspie. Rolę kanibali teoretycznie mogliby odgrywać nauczyciele, z tym że bliższe im są obecnie myśli o hamaku pod palmami niż marzenia o grilowanym pierwszaku. Wakacje za progiem, właściwie już wstawiły jedną nogę do środka szkoły i czekają na ostatni gwizdek 23 czerwca, aby wprowadzić się na dobre. Po długim i pracowitym roku szkolnym przywitamy je z otwartymi ramionami. Nasz profesor pokazuje na zdjęciu, jak prawidłowo należy to robić (jego uczucia udzieliły się nawet rzeźbie):
Niech nam będzie zielono. Przyda się też słońce, odrobina lenia, wesołe towarzystwo i plecak. Blog też trzeba będzie już wkrótce zwinąć do walizki. Brzmi to jak pożegnanie? No cóż, trochę to prawda, ale przecież spotkamy się znowu we wrześniu. Życzę wszystkim zasłużonego odpoczynku pod pojedynczą chmurką na niebie…
Pozdrawiam!
*Mazurzenie to w języku polskim specyficzna, regionalna wymowa niektórych spółgłosek — przykładowo, „sz” i „cz” wymawia się jak „s” i „c”. Mazurzący uczniowie nie chodzą więc do szkoły, aby się uczyć — chodzą do skoły aby się ucyć 🙂
1,236 total views
Deutschland! Wyprawa na Targi Turystyczne w Berlinie
Niedawno grupa nauczycieli i młodzieży z naszej szkoły odwiedziła Targi Turystyczne w Berlinie. Byłem ciekaw tego wyjazdu, wobec czego postanowiłem zapytać o szczegóły Panią Dyrektor, czyli naszą szkolną Panią Kanclerz. Brała udział w wycieczce (po raz szesnasty), z pewnością zechce porozmawiać… O 9.40 w zeszły poniedziałek zawitałem w jej gabinecie, gdzie stale powstają jakieś plany i strategie, a przychodzący w złym momencie zapadają się przez dyskretną klapę w dywanie. Stanąłem na jego skraju.
Ja - Czy możemy porozmawiać? (chrząknąłem w alfabecie Morsa)
Cisza. (Będzie klapa?)
Znowu ja — Pani Kanclerz, przyszedłem w sprawie wywiadu.
Pani Kanclerz-Dyrektor (odrywa się od swojej maszyny szyfrującej i wskazuje mi eleganckim ruchem ręki krzesło) — Jakiego wywiadu, Hans? Obcego?
Ja — Mojego. Chciałem prosić o wywiad na temat wyjazdu na Turystyczne Targi w Berlinie, gdzie jako germanistka była pani w towarzystwie czterdziestu czterech uczniów oraz Pani Wiesi i Pana Jarosława. Podobno zaliczyliście spektakularną wsypę.
Pani Dyrektor (momentalnie ulega rozmarzeniu, jak na klaśnięcie dłoni) — Nie wsypę, tylko wyspę. Tropikalna Wyspa to największa samonośna (bez podpór) hala w Europie. Niebywała atrakcja. W jej wnętrzu można się przelecieć prawdziwym balonem lub sterowcem, jest też najwyższa zjeżdżalnia w Niemczech. W hali powstała piękna laguna, las tropikalny i Morze Południowochińskie (hm… podrobili Chińczyków — zwykle bywa na odwrót…). No i temperatura. Na zewnątrz było zero stopni, a w środku około trzydziestu. Pobyt na Wyspie był niezwykle przyjemnym przeżyciem po nocy spędzonej w autokarze. Wszyscy dobrze się bawili. Doszło nawet do tego, że opiekunowie uciekli mi na zjeżdżalnię!
Ja — Co było potem? Jakieś punkty przerzutowe, nazwiska, adresy?
Pani Dyrektor — Po Tropikalnej Wyspie dotarliśmy do Berlina. Tam spotkaliśmy się z sympatyczną panią przewodnik. Pokazała nam centrum, w tym miejsce, gdzie odbywa się Berlinale — największy europejski festiwal filmowy. To tam rozdaje się słynne Złote Lwy. Niestety zapomnieli rozłożyć dla nas czerwony dywan 🙂 .
Ja — Zwiedzaliście niemiecki parlament?
Pani Dyrektor — To była atrakcja ostatniego dnia. Koło 19.00 po przejściu odprawy podobnej do tej na lotnisku zwiedzaliśmy Kopułę Reichstagu, skąd było widać przepięknie oświetlony Berlin.
Ja — Widzieliście Kanclerz Merkel?
Pani Dyrektor — Niestety nie, ale widzieliśmy, gdzie mieszka. Pani przewodnik powiedziała, że jeden z domów pani Merkel jest przez Berlińczyków nazywany Żelazkiem. Drugi to Pralka. Kształty domów przypominają te przedmioty.
Ja — Przejdźmy do Targów Turystycznych…
Pani Dyrektor — Targi, kolejna wielka atrakcja wyjazdu, zgromadziły w dwudziestu sześciu halach dziesięć tysięcy wystawców ze stu dziewięćdziesięciu państw świata. Nasza grupa spędziła tam dwa dni, w tym czterysta osiemdziesiąt minut pierwszego dnia (w trakcie podawania liczb Pani Dyrektor robi dłuższe przerwy dla złapania tchu). Można było spotkać ciekawych ludzi, degustować różne potrawy, oglądać tańce z różnych stron świata, słuchać śpiewu, pogadać z cudzoziemcami na zapleczu, zbierać kapelusze, torebeczki, pendrivy i inne gadżety. Trochę bolały nas nogi — pierwszego dnia na Targach przeszliśmy piętnaście kilometrów. Nachodziliśmy się też w Primarku, gdzie tanio można dostać bluzeczki, torebeczki, siateczki (jak tak dalej pójdzie, może powstać powiedzenie „dobry hotelarz to martwy hotelarz” — pomyślałem sobie 🙂 ).
Ja — Prawdziwy trekking po wszystkich zamieszkanych kontynentach, połączony z elementami zbieractwa, łowiectwa i zjadactwa. Jak uczniowie to znieśli?
Pani Dyrektor — Uczniowie byli fantastyczni — podczas całego wyjazdu. Natomiast mały problem mieliśmy z Panem Jarkiem. Podczas wyjazdu upodobał sobie degustację lokalnych specjałów przy dźwiękach harfy. Nie mogliśmy go od tego oderwać…
Ja — Dziękuję za ten wywiad. (Na koniec obrzucam wzrokiem gabinet. Nie dostrzegam żadnego nowego kapelusza, torebeczki, ani nawet siateczki. Czyżby Pani Dyrektor szła na Targach za grupą zamiast na czele?)
Tyle na dzisiaj. Dziękuję Karolinie za zdjęcia, które publikuję na blogu. Auf wiedersehen !
1,015 total views