Co piszczy w trawie

Opowieści „z krypty”, czyli pokój, który był, ale zniknął..

Witaj­cie. Boha­te­rem dzi­siej­sze­go wpi­su nie będzie oso­ba ani szkol­ne wyda­rze­nie, lecz pokój. Kon­kret­nie pokój nauczy­ciel­ski w budyn­ku na ul. Asny­ka, któ­ry tej jesie­ni zakoń­czył swój żywot. Nie­daw­no mie­li­śmy Hal­lo­we­en, więc będę kon­ty­nu­ował ten temat w kli­ma­cie łagod­nej makabreski.

Na począt­ku pod­kre­ślę, że na inny pokój nie­ste­ty nie pozwa­la­ły nam warun­ki loka­lo­we. To, że pokój był, już samo w sobie zali­cza się do pozy­ty­wów. Nauczy­cie­le mogli tam szu­kać odro­bi­ny odosob­nie­nia i ciszy, zebrać myśli. Nie da się jed­nak ukryć, że owo pomiesz­czon­ko było dość… nie­ty­po­we. Wyglą­da­ło tak:

Pierwszy pokój nauczycielski na Asnyka

Było ciem­no i bra­ko­wa­ło miej­sca na cokol­wiek poza sto­łem. Jeśli chce­cie wie­dzieć, z czym mi się koja­rzy ten widok dwa tygo­dnie po Hal­lo­we­en, to już piszę: ze słyn­nym obra­zem Rem­brand­ta pt. „Lek­cja ana­to­mii dok­to­ra Tulpa”…

Doktor Tulp

Tyl­ko świa­tło i kolo­ry na obra­zie z nie­bosz­czy­kiem tak jak­by bar­dziej żywe.

Na usta ciśnie się suchar: „zapra­sza­my do środ­ka, spo­czy­waj w poko­ju” (z mru­gnię­ciem oka). Tyle, że cia­ło peda­go­gicz­ne osią­ga­ło w środ­ku masę spo­czyn­ko­wą, ale nie­ko­niecz­nie się wyci­sza­ło. Cza­sa­mi w poko­iku docho­dzi­ło do oży­wio­nych dys­ku­sji. Zwłasz­cza wte­dy, gdy spo­ty­ka­ła się duża gru­pa nauczy­cie­li — w pory­wach chy­ba ośmiu, ostat­ni z jed­ną nogą na korytarzu.

Sepul­kral­ny kli­mat pomiesz­cze­nia uda­ło się osta­tecz­nie zła­go­dzić. Na ścia­nę tra­fi­ły trzy obrazy:

Obrazy na Asnyka

Przy­bi­łem, zoba­czy­łem, zwy­cię­ży­łem”  😉 (cały czas piszę z sympatią!)

Dwa pierw­sze moż­na wie­szać na każ­dym boku. Trze­ci obraz powi­nien wisieć tak, jak to zro­bio­no. Spo­czął koło eks­pre­su do kawy, ale rów­nie bli­sko sto­łu do badań ana­to­micz­nych jak wszyst­ko inne — to mar­twa natu­ra pt. „Nie­bie­ski ter­mos”. Inne moż­li­we tytu­ły to „Memen­to mori” i „Uczeń roz­my­śla­ją­cy przed tabli­cą nad zagad­ką egzy­sten­cji”. Zbliżenie:

Zemsta Picassa

Kto nie zmie­ścił się w poko­ju, musiał prze­by­wać na kory­ta­rzu. Przy oka­zji mała zagwozd­ka — na kory­ta­rzu znaj­du­je się tajem­ni­cza wnę­ka, a nad nią ostrze­gaw­czy trój­kąt:  czyż­by sto­isko dla nauczy­cie­la na dyżu­rze? Wnę­ka jest niska, więc zmu­sza­ła­by do gar­bie­nia się — obec­nie tkwi tam kosz.

Korytarz na Asnyka

Nowy pokój nauczy­ciel­ski powsta­je pię­tro wyżej w pomiesz­cze­niu, któ­re szko­ła pozy­ska­ła w tym roku. Nie­mal „wychu­cha­ny”, więk­szy i jaśniej­szy od poprzed­nie­go, w cie­płym, wani­lio­wym odcie­niu. Na ścia­nach ma się poja­wić foto­ta­pe­ta, więc podej­rze­wam, że obra­zów już nie będzie.

Nowy pokój na Asnyka

Patrząc na te kolo­ry przy­cho­dzi mi do gło­wy kawa i jej zapach. Do takie­go wnę­trza dok­tor Tulp ze swo­imi nożycz­ka­mi chy­ba nie zawi­ta… A daw­ny pokój? Mimo swo­ich roz­mia­rów praw­do­po­dob­nie będzie wspo­mi­na­ny z sym­pa­tią… bez syn­dro­mu sztokholmskiego 😉

Tyle na dzi­siaj — do zoba­cze­nia w kolej­nym wpisie.

 

Loading

Opowieści znalezione za biurkiem, część 2 — Profesor Stoecker, smok i telefon

Dzi­siaj na blo­gu ciąg dal­szy wywia­du z naszym nauczy­cie­lem-eme­ri­tu­sem, Panem Ryszar­dem Sto­ec­ke­rem. W poprzed­nim wpi­sie była mowa o jego książ­ce pt. „Woła­nie zom­bich o kar­bid” — pora dokoń­czyć temat i dorzu­cić histo­ryj­kę o Tuwimie.

x x x

Pro­fe­sor Sto­ec­ker  —  Wypu­ść­my jesz­cze jakie­goś zom­bie­go (czy­li opo­wiast­kę o życiu).

Zanu­rza wzrok w książ­ce i szu­ka kolej­ne­go frag­men­tu do nagra­nia na dyk­ta­fo­nie. Znaj­du­je scen­kę, w któ­rej chło­pak o imie­niu Achim ma przy­go­to­wać tyłek na pla­śnię­cie rodzi­ca (tzw. szma­ry lub lej­ty). To ślą­ska histo­ria z cza­sów, gdy Pan Ryszard miał może tro­chę ponad metr wzro­stu, na świe­cie nie było jesz­cze Artu­ra Szpil­ki ani Naj­ma­na, a po domu Achi­ma niczym po rin­gu bok­ser­skim krą­ży­ła mama Rouza…

- Achim, do dom! Szy­kuj rzyć na szma­ry! — dar­ła się nie­raz mama Rouza, któ­ra dała imię pseu­do­ni­mo­wi, jaki potem lubi­łem uży­wać pisząc do gazet. — Za co te lyj­ty? — Za to, coś się doł! Achi­mek brał lanie (szma­ry albo lyj­ty) za to, że go zbi­li kole­dzy. Jeśli on komuś przy­wa­lił — było ok. Pan Grie­se też go oczy­wi­ście lał, w try­bie zwy­kłym, gdy Achi­mek prze­skro­bał coś lub się nie słu­chał mamy Rouzy.

Lepiej nagrał się inny epi­zod z książ­ki — opo­wieść o smo­ku-alko­ho­li­ku z miej­sco­wo­ści Rzy­ki-Jagód­ki. Publi­ku­je­my, nie takie rze­czy są w szkol­nych lek­tu­rach. „Dyk­ta” ozna­cza w nagra­niu dena­tu­rat, a Soła to oczy­wi­ście rze­ka. Trzy, dwa, jeden, spo­tka­nie z procentozaurem:

Prze­glą­dam książ­kę. Przed ocza­mi prze­la­tu­ją mi roz­dzia­ły o intry­gu­ją­cych tytu­łach: „Cemen­tem w krza­ki”, „Dwie­ście sple­śnia­łych bułek”, „Gulasz z serc” i „Inwa­zja szczu­rów na Biel­sko”. Szu­kam cze­goś o Zespo­le Szkół.

Gulasz z serc

Ja  —  Czy w książ­ce jest coś o naszej szkole?

Pan Rysiek  —  Tak, oczy­wi­ście. Na okład­ce pisze: „Do przej­ścia na eme­ry­tu­rę w 2017 roku pra­co­wał w biel­skim „Tuwi­mie” — jed­nej z pol­skich szkół przo­du­ją­cych w reali­za­cji pro­gra­mów współ­pra­cy mło­dzie­ży europejskiej”…

Trze­ba drą­żyć temat.

Ja  —  To może przy­to­czy Pro­fe­sor z pamię­ci jakąś histo­ryj­kę o Tuwi­mie? Wycią­gnij­my coś na świa­tło dzienne.

Zombi co zwisał z bloku

Pan Rysiek zamy­śla się, chy­ba „lepi” w umy­śle jakie­goś Frankensteina…

Pan Ryszard — W latach dzie­więć­dzie­sią­tych, gdy miesz­ka­łem w blo­ku obok Tuwi­ma, mia­łem wspól­ny tele­fon ze szko­łą. Sta­ło się tak, bo mój teść, tele­fo­niarz, pod­piął linię tele­fo­nicz­ną do szko­ły przez moje miesz­ka­nie. Jak potem ludzie dzwo­ni­li do Tuwi­ma, to tak napraw­dę dzwo­ni­li do mnie, a ja ich prze­łą­cza­łem do szko­ły. No chy­ba, że sam w danej chwi­li dzwo­ni­łem i tym samym blo­ko­wa­łem linię do Hote­la­rza. W ten spo­sób (nie chwa­ląc się) zablo­ko­wa­łem roz­mo­wę same­go Kura­to­rium Oświa­ty z naszą ówcze­sną Panią Dyrektor…

Wisiało to tak i wisiało

Połą­cze­nie miesz­ka­nia Pro­fe­so­ra Sto­ec­ke­ra ze szko­łą. Pan Rysiek roz­da­wał karty.

Robi się późno…

Pro­fe­sor mógł­by opo­wie­dzieć duuużo wię­cej takich nie­zwy­kłych histo­rii, ale na razie nie chcę go męczyć. Dopi­jam her­ba­tę, zamy­kam książ­kę, żeby nie wydo­sta­ły się z niej kolej­ne zom­bia­ki i z żalem żegnam się z moim nie­zwy­kłym gospo­da­rzem. Liczę na kolej­ny wywiad, i to zanim dwie­ście bułek sple­śnie­je w mojej kuch­ni. Do zoba­cze­nia Panie Ryszar­dzie, do zoba­cze­nia czytelnicy-słuchacze-oglądacze! 😉😉😉

Loading

Opowieści znalezione za biurkiem, czyli powrót Profesora Stoeckera

-Sto­ec­ker!! — w słu­chaw­ce zgła­sza się mój roz­mów­ca. Nazwi­sko rzu­ca ener­gicz­nie, jak roz­kaz odpa­le­nia tor­pe­dy. Przed­sta­wiam się. Roz­krę­ca się roz­mo­wa i koniec koń­ców uma­wia­my się na spo­tka­nie. Świet­nie. Pan Ryszard zakoń­czył pra­cę w naszej szko­le parę dobrych lat temu i pora spraw­dzić, co aktu­al­nie pora­bia. Tym, któ­rzy nie zna­ją posta­ci Pana Ryś­ka wyja­śniam — przez lata uczył w Tuwi­mie angiel­skie­go, pra­co­wał w dzien­ni­kar­stwie, jest tłu­ma­czem. Kolek­cjo­nu­je cie­ka­we histo­rie i szkla­ne ryby, hob­by­stycz­nie wyła­pu­je absur­dy tego żywota.

x x x

Drzwi otwie­ra­ją się przy­jaź­nie. Przy­po­mi­nam sobie, że wybit­ny rzeź­biarz Xawe­ry Duni­kow­ski wypy­chał przez wizjer szpi­ku­lec, aby odstra­szać gości… Nie­waż­ne. Przede mną wyła­nia się Pan Ryszard. Nie­tknię­ty pal­cem cza­su, ale z ręką w tulei zro­bio­nej z ban­da­ża. Wita­my się.

Ja – Jak zdro­wie, Profesorze?

Pan Ryszard – Pra­wie mie­siąc byłem w szpi­ta­lu i wła­śnie wró­ci­łem do domu. Idzie ku lep­sze­mu, ale muszę uży­wać cho­dzi­ka. Wszyst­ko zaczę­ło się od upadku.

Sado­wi się za biur­kiem, pod skar­pą zbu­do­wa­ną z ksią­żek. Ufam, że nie zej­dzie lawi­na. Pod kalo­ry­fe­rem kła­dzie się minia­tu­ro­wy tygrys i zaczy­na nasłuchiwać.

Ja – Sły­sza­łem, że na eme­ry­tu­rze napi­sał Pro­fe­sor książkę…

Pan Ryszard – Rze­czy­wi­ście. W sumie mia­łem ją napi­sa­ną dwa­na­ście lat temu, ale wyda­nie odwle­ka­ło się. Kole­ga Inży­nier prze­ko­nał mnie, żeby to w koń­cu zro­bić. Książ­ka nosi tytuł „Woła­nie zom­bich o karbid.”

Profesor Richard Stoecker

Pro­fe­sor kon­ty­nu­uje – W prze­szło­ści przy­mie­rza­łem się też do „Zbrod­ni po beskidz­ku”, ale poja­wi­ły się tur­bu­len­cje i  spra­wy nie dokoń­czy­łem. Fabu­ła mia­ła być mniej wię­cej taka: wypi­li alko­hol, ktoś krzy­wo spoj­rzał i dostał wia­drem. Albo taka: wypi­li i ktoś dostał wiadrem.

Gospo­darz tak jak­by mru­ga okiem. Mały pod kalo­ry­fe­rem słu­cha w napięciu.

Prze­glą­da­my „Woła­nie zom­bich”. Oczy­wi­ście nie jest to zwy­kły hor­ror o żywych tru­pach. Pan Rysiek opi­su­je „cza­sy, któ­re ode­szły i kraj, któ­re­go już nie ma”, gene­ral­nie nasze stro­ny i „Ślunsk” sprzed dzie­się­cio­le­ci. Parzy­ste roz­dzia­ły to prze­dru­ki arty­ku­łów, któ­re jako dzien­ni­karz pisał do gazet. Książ­ka doku­men­tu­je roz­ma­ite sta­ny umy­słu i epi­zo­dy z życia bufe­to­wych, redak­to­rów, stró­żów, Zdzi­chów z flasz­ką i na odwy­ku, gdzieś wyska­ku­je Gie­rek. Ich język jest języ­kiem książ­ki. Tekst czę­sto jest komicz­ny, ale i dosad­ny. A tytuł? — Sło­wo „zom­bi” ozna­cza chu­de­go alko­ho­li­ka, nato­miast „kar­bid” to dena­tu­rat z sokiem — nie­win­nym gło­sem wyja­śnia autor.

Ricardo czyta

Aktu­al­ne zdję­cie Pana Ryś­ka w jego lite­rac­kiej jaski­ni. Do tek­stu w dym­ku jesz­cze wrócimy 😉

Szu­ka­my kil­ku frag­men­tów do nagra­nia audio. Odsie­wa­my to, co świet­ne, ale wyma­ga jakie­goś komen­ta­rza histo­rycz­ne­go. Oraz to, co „dosad­ne i swa­wol­ne”. Tro­chę tak odsiewamy…

- O, to jest nie­złe! Nie publikujemy…

Wresz­cie mamy kil­ka wdzięcz­nych kawał­ków. Włą­czam dyk­ta­fon, a Pan Rysiu zaczy­na czy­tać tonem uro­dzo­ne­go gawę­dzia­rza i żar­tow­ni­sia 😉😉😉😉😉. Brzmi to tak (trze­ba puścić głośno):

Frag­ment roz­dzia­łu pt. „Sta­szek Hul­bój ma cho­rą macicę”

To samo, ale z dodat­kiem paru dal­szych zdań z książki:

Wil­helm Tor­bus, gór­nik z kopal­ni „Piast”, korzy­stał z dwu­dnio­we­go zwol­nie­nia lekar­skie­go z powo­du… ostre­go zapa­le­nia jaj­ni­ków. Sta­ni­sław Hul­bój, gór­nik kopal­ni „Bory­nia”, cier­piał przez jeden dzień na inną przy­krą dole­gli­wość zwią­za­ną z funk­cjo­no­wa­niem… maci­cy. Her­ber­ta Smol­ca, gór­ni­ka kopal­ni XXX-lecia PRL, nie było w lutym w pra­cy przez trzy dni. Powód — zaawan­so­wa­ny rak płuc. Kil­ka­na­ście dni póź­niej ten­że sam Smo­lec leczył się na raka… jeli­ta gru­be­go. (…) Były to cho­ro­by jedy­nie na papie­rze. A że to, co zapi­sa­ne o czło­wie­ku cza­sem waż­niej­sze niż on sam — to już inna rzecz. (…) Praw­dzi­wy­mi „dole­gli­wo­ścia­mi” Tor­bu­sa, Hul­bo­ja i Smol­ca były nie­dy­spo­zy­cje spo­wo­do­wa­ne uczest­nic­twem w rodzin­nych uro­czy­sto­ściach — wese­lach i imie­ni­nach, względ­nie potrze­ba wyko­na­nia pil­nych prac w polu.

Z roz­dzia­łu pt. „Tre­so­wa­ne myszy japońskie”

Kraj, którego już nie ma

Kotek koń­czy nasłuch, wyła­nia się spod kalo­ry­fe­ra, miau­czy i gdzieś zni­ka. Ja zosta­ję i kon­ty­nu­uję roz­mo­wę z Panem Ryszar­dem. Opo­wie o tym inny wpis, ten zamy­kam. Do zobaczenia! 😎

Loading

Gra miejska w Białymstoku, niedźwiedzie i gotowanko

Witaj­cie Litwi­ni!” — zawo­łał Polak i zagrał na trąbce.

Cześć Pola­ki!” — odpo­wie­dział Wiel­ki Ksią­żę Litew­ski Mindaugas.

Przy­bi­li piąt­kę, zdo­by­li Bia­ły­stok i ruszy­li tro­pić niedź­wie­dzie na uli­cach. Kto? Tury­ści z Tuwi­ma i towa­rzy­stwo z litew­skiej szko­ły tury­stycz­nej Kla­ipe­dos Turi­zmo Moky­kla. To wyda­rzy­ło się napraw­dę. Na świad­ków bio­rę naszych języ­kow­ców, Panie Mal­wi­nę i Basię, któ­re we współ­pra­cy z litew­ski­mi Pania­mi Nauczy­ciel­ka­mi roz­krę­ci­ły nie­zwy­kły pro­jekt pt. „Gra na sty­ku kul­tur”.  Jeśli czu­je­cie egzo­ty­kę, to pra­wi­dło­wo. Za chwi­lę szcze­gó­ły — oj, dzia­ło się.…

Spo­tka­nie kul­tur w Bia­łym­sto­ku, jesień 2022. Przyj­rzyj­cie się boha­te­rom tego wpi­su. Jest moc!

BIałystok 2022.Gra miejska - gracze

Jeden z punk­tów pro­jek­tu: warsz­ta­ty kuli­nar­ne, pod­czas któ­rych przy­rzą­dza­no potra­wy z Pol­ski i Litwy. Na pierw­szym pla­nie poni­żej eki­pa z Litwy — bab­ki z rodzynkami 😉

BIłaystok 2022.Babki i rodzynki

Szkol­ne zdję­cia i fil­mi­ki z Bia­łe­go­sto­ku z upodo­ba­niem poka­zu­ją jedze­nie albo robie­nie jedze­nia, tak więc poja­wia się pyta­nie: po co tak napraw­dę oni tam poje­cha­li? Zrób­my prze­słu­cha­nie — wszy­scy po kolei na wagę!…

Inna sce­na z kuch­ni. Wodzu po pra­wej uno­si nóż. Wzy­wa towa­rzy­sza na poje­dy­nek kulinarny?

Gotowanko

Towa­rzy­stwo doko­na­ło w kuch­ni róż­nych wyczy­nów, w tym upich­ci­ło krup­nik z kur­ka­mi, pul­pe­ty z dzi­ka, ware­ni­ki z bab­ką ziem­nia­cza­ną i scha­bo­wy­mi szpyr­ka­mi, oraz ser­ni­ki 👍😍💪 Wszyst­ko bar­dzo smacz­ne, cho­ciaż szko­da mi dzi­ka. Żył sobie w jakimś lesie, dłu­bał ryj­kiem w zie­mi, a brac­two kuchar­skie przy­je­cha­ło i czło­wie­ka spulpetowało…

Białystok 2022.Stół

Stół po litew­sku wyglą­da jakoś tak zna­jo­mo… Poni­żej ser­nicz­ki w sosie mali­no­wym zro­bio­ne przez uczniów.

Białystok 2022.Talerz

Klu­czo­wy ele­ment wyjaz­du: gra miej­ska. Naj­pierw gra­cze obej­rze­li sobie mia­sto, zba­da­li jego poten­cjał tury­stycz­ny i roz­gryź­li apli­ka­cję, dzię­ki któ­rej opra­co­wa­nie gry miej­skiej jest prost­sze. Potem podzie­li­li się na gru­py, któ­re przy­go­to­wa­ły dla sie­bie nawza­jem zada­nia do wyko­na­nia w tere­nie. Jed­nym z nich było odszu­ka­nie figu­rek polar­nych niedź­wie­dzi, WidziMisiów.…

Białystok 2022.Krasnal

Tu cie­ka­wost­ka — wśród misiów zna­lazł się jeden, któ­ry w swo­im krót­kim, meta­lo­wym życiu zdą­żył paść łupem zło­dzie­ja. Hmm… Swo­ją dro­gą, lepiej nie napo­tkać takie­go miś­ka po ciem­ku. Twar­dziel nie prze­pu­ści, prę­dzej zabok­su­je i zła­mie nad­cho­dzą­ce­mu pisz­czel w nodze.

(Pan Jarek nie był w Bia­łym­sto­ku, ale poświę­cił się w tym nagra­niu dla nauki 😉)

Białystok 2022.Ślub na ulicy

Ta sce­na przej­dzie do histo­rii — Urząd Sta­nu Cywil­ne­go, zada­nie-wyzwa­nie: trze­ba wziąć ślub. Dłu­go­wło­sy ksiądz odpra­wia modły, żeby pan­na mło­da doro­bi­ła się w mał­żeń­stwie jakiejś kurt­ki. Druch­na może jesz­cze uciec, a kuca­ją­ca osób­ka chy­ba pozu­je do fil­mu dla przed­szko­la­ków „zobacz, jak pra­wi­dło­wo wycie­rać się do ręcz­ni­ka”. Przefajni 😊😎😎👍

Pałac Branickich 2022

Uczest­ni­cy „Gry na sty­ku kul­tur” opro­wa­dza­li się też jako prze­wod­ni­cy po miej­sco­wych szla­kach tury­stycz­nych. Po dro­dze zawi­ta­li do wizy­tów­ki mia­sta, Pała­cu Bra­nic­kich z parkiem.

Białystok 2022.Panie organizatorki

Jak sami widzi­cie, wypad do Bia­łe­go­sto­ku cie­ka­wie połą­czył przy­jem­ne z poży­tecz­nym. Spe­cjal­ne­go smacz­ku wyjaz­do­wi dodał — TAK, TALERZ PULPETÓW TEŻ, OPUŚĆ RĘKĘ — kon­takt z litew­ską mło­dzie­żą. Nawet wię­cej, bo pod­czas wie­czor­ków naro­do­wych ludzie z Tuwi­ma mie­li oka­zję poznać litew­ską kul­tu­rę, a Litwi­ni — naszą. Bar­dzo dobra rzecz, bo w sumie co my tak napraw­dę o sobie wiemy?

Kła­niam się Paniom Basi i Mal­wi­nie oraz Paniom Koor­dy­na­tor­kom z Litwy. Świet­ny pomysł i wyko­na­nie! Bra­wo gra­cze z klas turystycznych 😉😉😉!

Zaj­rzyj­cie do Bia­łe­go­sto­ku. GAME OVER. Do zobaczenia!

 

 

 

kkk

 

Loading

Mazury, ratowanie nogi i… WAKACJE!

Tak jak się spo­dzie­wa­łem, hitem szkol­ne­go czerw­ca był tygo­dnio­wy wypad uczniów klas pierw­szych i dru­gich na warsz­ta­ty hote­lar­sko-tury­stycz­ne w Pięk­nej Górze na Mazu­rach. Przy pogo­dzie i świet­nym przy­go­to­wa­niu wyjazd po pro­stu musiał się udać, cho­ciaż od stro­ny orga­ni­za­cyj­nej na pew­no był trud­nym zada­niem. Wiel­ka tutaj zasłu­ga Pani Doro­ty Gór­skiej, Pani Wie­si, Pań z przed­mio­tów zawo­do­wych, wspar­cia ze stro­ny wycho­waw­ców i innych nauczy­cie­li. Chwa­ła też uczniom za ich ener­gię oraz zaangażowanie.

Oto zdję­cie, któ­re chy­ba jakoś stresz­cza warsz­ta­ty na Mazu­rach. Gdy­by tak Tuwim znaj­do­wał się w Giżyc­ku, odpły­wa­nie na zaję­ciach i lanie wody czę­ściej ucho­dzi­ły­by uczniom na sucho.

Kajaki na Mazurach

Woda, team, tro­chę luzu, tro­chę wysił­ku i zado­wo­lo­ne miny 😊

Kajaki2

Powi­ta­nie zmierz­chu nad jezio­rem Kisajno…

Kisajno

Obok kaja­ków wzię­ciem cie­szy­ło się żeglar­stwo. Nad bez­pie­czeń­stwem naszych pły­wa­ków czu­wał Pan Wacław, któ­ry ma nie tyl­ko sen­ty­ment do Mazur, ale tak­że patent żeglar­ski. Dosta­łem od nie­go faj­ne zdję­cia z regio­nu, cho­ciaż zro­bio­ne w innym cza­sie. Jed­no jest tutaj, dru­gie na koń­cu wpi­su. Aż chce się pobu­jać na wodzie.

Łódki na Mazurach

Spo­ro dzia­ło się tak­że na lądzie, od zabaw zespo­ło­wych począw­szy po róż­ne zaję­cia rucho­we czy naukę języ­ka hisz­pań­skie­go. Opie­ku­no­wie ani­mo­wa­li mło­dzia­ków na okrą­gło, na szczę­ście inten­syw­ność ani­ma­cji nie dopro­wa­dzi­ła do reani­ma­cji 😊 Ten blog to tyl­ko szki­cow­nik — kto chce zoba­czyć warsz­ta­ty w szcze­gó­łach koniecz­nie musi przej­rzeć kon­to szko­ły na Face­bo­oku, pole­cam. Zoba­czy­cie tam spo­ro faj­nych zdjęć i filmiki.

Teraz zer­k­nij­my za kuli­sy — zobacz­cie sobie jak wyglą­da­ją warsz­ta­ty „od kuch­ni”.  Zdję­cie poni­żej tyl­ko potwier­dza, że w Pięk­nej Górze jest kon­takt z wodą i rośli­ny, tak jak się to obie­cu­je mło­dzie­ży przed wyjazdem 😊😊😊

Proza życia

Chło­pa­ki ze zdję­cia, bez Was resz­ta by zgi­nę­ła👍👍👍 Aby ktoś mógł swa­wo­lić, ktoś inny musi obie­rać mar­chew­kę i ziemniaki.

Tego też nie znaj­dzie­cie na bar­dziej ofi­cjal­nych kana­łach szko­ły. Pod­czas poby­tu na Mazu­rach ludo­wy uzdro­wi­ciel, Pan Łukasz, napra­wił nogę Pani Wie­si (na sto­le ze zdję­cia leżą nożycz­ki — czy w grę wcho­dzi­ła też ampu­ta­cja?). Oto jak na pod­sta­wie otrzy­ma­nych zdjęć zre­kon­stru­owa­łem całe wydarzenie:

Uzdrowiciel

Widzia­łem Panią Wie­się po powro­cie z Mazur. Wyglą­da­ła zdro­wo, tak więc chy­ba Pan Łukasz ją ule­czył. Przy oka­zji — dowie­dzia­łem się, że Uzdro­wi­ciel nie dostał zapła­ty za wymo­dle­nie dobrej pogo­dy na Mazu­rach. Jeśli tym się zaj­mo­wał, to GDZIE była wte­dy Pani Wiesia???

Z warsz­ta­tów na Mazu­rach już tyl­ko trzy kro­ki do waka­cji. Bar­dzo dobrze. Pora zmie­nić wibra­cje i kli­ma­ty. Może powró­cić nad jezio­ra? Z myślą o waka­cjach przy­wo­łu­ję dla Tuwi­mow­ców moc — moc pozy­tyw­nych wra­żeń, doświad­czeń i relak­su😉 Chęt­nym na sil­niej­sze dozna­nia pozo­sta­je polo­wa­nie na para­go­ny gro­zy w restau­ra­cjach Giżyc­ka i innych tury­stycz­nych miejscowości 😬

Zmierzch na Mazurach

Dzię­ku­ję za nade­sła­ne zdję­cia! Do zoba­cze­nia w nowym roku szkol­nym! Ahoj!

Loading

Piosenki dla maturzystów

Witam czy­tel­ni­ków w tym egzo­tycz­nym miej­scu. Dzi­siaj będzie nie­wie­le tek­stu, za to poja­wi się muzy­ka z nie­po­wta­rzal­nym woka­lem naszych nauczy­cie­li 👍👍👍 i ani­mo­wa­ne obraz­ki, wszyst­ko inspi­ro­wa­ne nie­daw­nym kon­kur­sem Euro­wi­zji oraz majo­wy­mi matu­ra­mi. Roz­siądź­cie się wygodnie.

Egza­min doj­rza­ło­ści za nami. Jed­nym matu­rzy­stom poszedł lepiej, innym gorzej. Z myślą o wszyst­kich wypusz­cza­my dzi­siaj nie­wiel­ki album muzycz­ny, któ­ry swo­imi wspa­nia­ły­mi woka­la­mi ozdo­bi­ło Ich tro­je: Pani Doro­ta oraz Pano­wie Piotr i Jarek. Każ­dy utwór ma inny kli­mat, a każ­da solów­ka jest wyjąt­ko­wa 😊… Otwie­ra­my album…

Pra­cuj­ta, nie bój­ta” — wyko­nu­je bra­wu­ro­wo Pan Jarek, tenor z geo­gra­fii. Pio­sen­kę dedy­ku­je­my uczniom, któ­rzy jakoś nie potra­fią zmo­bi­li­zo­wać się do nauki, zwłasz­cza gdy cho­dzi o matu­rę. Inny tytuł utwo­ru to „Kra­sno­lu­dy w kopalni”:

Egzy­sten­cja” (pra­wi­dło­wa wymo­wa tytu­łu wyma­ga, by go czy­tać ok. 10 sekund) — wyko­nu­je hip­no­ty­zu­ją­cy Pro­fe­sor Piotr. Muzy­ka relak­sa­cyj­na, w któ­rej uważ­ni słu­cha­cze wychwy­cą reflek­sję filo­zo­ficz­ną. Utwór dla uczniów, któ­rych egza­mi­ny bar­dzo stre­su­ją i męczą — zre­lak­suj­cie się wśród odgło­sów przyrody:

Pesel pro­szę” — wyko­nu­je: Pani Dorka, zacny czło­wiek-orkie­stra ze szkol­nej biblio­te­ki. Pio­sen­ka poka­zu­je prze­bieg śred­nio uda­ne­go egza­mi­nu matu­ral­ne­go w pigu­uule 😊… Nie ma tu miej­sca na poetyc­kie roz­ma­rze­nie z utwo­ru nr 2 :

Uwa­żam, że nasi woka­li­ści są po pro­stu nie­po­wta­rzal­ni. Krop­ka. Poni­żej może­cie zoba­czyć całą Trój­kę, a tak­że sam egza­min doj­rza­ło­ści. Zapra­szam do obrazków.

Pano­wie Jaro­sław i Piotr oraz Pani Doro­ta zapra­sza­ją na matu­rę. Będzie śpiewająco?

Zaczynamy

Spraw­dza­nie dowo­dów oso­bi­stych i pese­li. Matu­ra to egza­min tyl­ko dla dorosłych.

Egza­min. Pora na zaćmie­nia umysłu 😊

Nie bij głową

I kolej­ny jeź­dziec apo­ka­lip­sy — STREEESSS

Floor monsta

Ostat­ni prze­ciw­nik, czas. Roz­gnia­ta matu­rzy­stów i egzaminatorów.

Twoja ostatnia

Może będzie lepiej, może gorzej, ale uśmiech zawsze w cenie.

Uwa­ga na nadciśnienie!

Nadciśnienie

Popu­lar­ne powie­dze­nie mówi: co nas nie zabi­je, to nas wzmoc­ni. I tego się trze­ba trzy­mać. Do zoba­cze­nia przy kolej­nym wpi­sie. Pra­cuj­ta, nie bójta! 👍😊😊

(Nie licząc gło­sów z Tuwi­ma, na zamiesz­czo­ne utwo­ry muzycz­ne skła­da­ją się ścież­ki i efek­ty dźwię­ko­we dostęp­ne bez­płat­nie i bez wska­za­nia autor­stwa na stro­nie Pixabay.com).

 

Loading