Monthly Archives: kwiecień 2017
Rapujący hotelarz, czyli Mikey i jego trzy wcielenia
Poniedziałek — niby po leniwym weekendzie, ale zawiązywanie butów okazuje się jakby męczące. Dotarcie do sznurówek trwa dłużej niż w piątek, chyba faktycznie wszechświat (a więc czasoprzestrzeń) się rozszerza. Może to ta szarawa pogoda napierająca na umysł i ciało jak deska z gwoździami? Wysyłam kilka cieplejszych myśli w stronę ludzi, którzy przez weekend pracowali, robili kursy, aktywnie wypoczywali. Wiem, że w tym gronie znajdują się uczniowie naszej szkoły. Aktywni, oddani różnym pasjom i zainteresowaniom, zarobkujący.
Na przykład nasz szkolny raper, Mikey. Przez tydzień chodzi do szkoły jako Konrad, natomiast w weekendy się rozdwaja: daje koncerty jako Mikey z zespołu Gorzko słodki smak oraz pracuje w hostelu na klimatycznym krakowskim Kazimierzu, w pobliżu placu, na którym kiedyś znajdowała się rzeźnia… W hostelu zaczynał jak wielu od podstaw — różnych drobnych zajęć i obowiązków, a obecnie sprawuje tymczasowo funkcję kierownika recepcji, ma regularne kontakty z klientami, w tym licznymi cudzoziemcami. Na scenie obrabia publikę wokalem, tyle że energetycznych decybeli jest znacznie więcej. Odbudowa wokalu zajmuje mu potem pierwsze dni kolejnego tygodnia 🙂
Oto wywiad, jakiego Mikey mi udzielił (częściowo po odbudowie wokalu, a częściowo pocztą elektroniczną):
Ja - Może na początek powiesz kilka słów o swoim zespole…
Mikey - W jego skład wchodzą obecnie cztery osoby. Oprócz mnie (wokal) są to: Zelo (drugi wokal), DJ Śpioch (czyli naturalnie DJ) oraz Kozi (zarząd zespołem). Grupa wystartowała w 2012 roku ale po paru miesiącach zawiesiła swoją działalność. Reaktywacja zespołu nastąpiła w 2014 roku, gdy do niego dołączyłem (do rapowania wciągnął mnie Zelo, śpiewanie zaczęło się wcześniej, w trzeciej klasie podstawówki). W grudniu 2015 roku wydaliśmy naszą pierwszą płytę. To były ogromne emocje… Parę dni temu wyszła druga płyta.
Ja — O czym rapujecie?
Mikey - Myślę, że tutaj ważniejsze jest po co rapujemy, a nie o czym… Rapujemy dla ludzi, aby dostarczyć im jak najwięcej energii i nakręcić do działania. Poza tym, nasza muzyka nie zawęża się do kilku tematów, ale „wypływa na wiele horyzontów”, tych odkrytych i takich, których nasi słuchacze jeszcze nie doświadczyli. Na pewno nie interesują nas tematy polityczne.
Ja - Wiemy, że rapujesz. Czy masz w zespole jeszcze jakąś funkcję? Grasz na czymś?
Mikey - Tworzę teksty do swoich zwrotek, zarządzam naszym facebookiem i Instagramem. W wyjątkowych sytuacjach zajmuję się e‑mailami. Jeśli chodzi o instrumenty, to nie gram na żadnym — jedynym instrumentalistą w zespole jest DJ Śpioch, który gra na gramofonach.
Ja - Jak godzisz naukę z pracą w hostelu i grą w zespole?
Mikey - Radzę sobie z planowaniem swojego czasu. Zresztą pracuję i koncertuję tylko w weekendy, a na studio nasz zespół poświęca jeden dzień w tygodniu. Natomiast praca w hostelu nie jest bardzo męcząca. Bywają jakieś trudności, ale rzadko (wspomina tutaj sytuację z grupą kłopotliwych gości).
Ja - Wiążesz swoją przyszłość z hotelarstwem albo rapowaniem?
Mikey - Jedno nie wyklucza drugiego. Całkiem możliwe, że na co dzień będę pracował w hotelu a śpiewanie będzie moim dodatkowym zajęciem.
Ja - Ponieważ jesteśmy na szkolnym blogu, zadam następujące, ostatnie pytanie: jakie jest twoje pierwsze skojarzenie z nazwą Zespół Szkół im. Juliana Tuwima?
Mikey - Najlepsza szkoła w Bielsku-Białej dla uczniów, którzy marzą o dobrej przyszłości w perspektywicznym zawodzie.
Hm… Trafił się nienajgorszy werset na koniec tego wpisu… Pozdrawiam wszystkich, zwłaszcza tych, którzy aktywnie spędzają weekendy!
Pani Dorota nasyła na szkołę happening czytelniczy
W zeszły wtorek na terenie szkoły buszował happening czytelniczy. Do klas zaglądały tajemnicze postaci w długich, powłóczystych szatach; niektóre z nich trzymały w rękach coś, co wyglądało na kije podróżnych. Czyżby propozycje nowych szkolnych mundurków? Nie tym razem, zresztą szkoła nie wymaga od uczniów posiadania spiczastych uszu, kocich wąsów ani noszenia hełmów. Więc kto to był? No cóż, zdecydowanie były to postaci literackie. Jedna z nich garbiła się w literacki sposób, a jeszcze inna po literacku dźgała kijem powietrze. Cała ekipa cierpiała przy tym na zanik pamięci. Tajemniczy osobnicy wchodzili podczas lekcji do klas i zadawali uczniom trzy pytania. Kim jestem? Z jakiej książki się urwałem? Kto mnie wykreował? A odpowiedzi na te pytania przychodziły z różną szybkością. Ciężko miał podobno kot Behemot z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa — jedna klasa nie czytała jeszcze tej lektury. Mniejsze problemy napotkało towarzystwo, które wypadło spomiędzy kartek „Władcy Pierścienia” — hobbit Frodo, czarownik Gandalf, elf Legolas, krasnolud Gimli i reszta tej literackiej ekipy. Tolkien trzyma się mocno, mimo że akurat ta pozycja lekturą nie jest. Dosyć prędko zidentyfikowano też inne postaci: Wertera z powieści Goethego i pannę młodą z „Wesela”.
Pomysł na happening narodził się oczywiście w naszym BCK, czyli Bibliotecznym Centrum Kulturalnym. Oficjalna nazwa tego miejsca to biblioteka, ale wiemy dobrze, że w praktyce te trzy pomieszczenia pełnią znacznie więcej funkcji. Mamy tam pracownię komputerową z multimediami, salę lekcyjną, dom kultury oraz azyl dla zmęczonych. Ten ostatni w postaci wygodnych zielonych kanap, gdzie łatwo możemy zatrzymać nasze wewnętrzne, rozgorączkowane trybiki. Z drugiej strony trzeba przy okazji wspomnieć, że bywają chwile, gdy kanapy stają się nieużywalne. Dzieje się tak w dniach i godzinach poprzedzających różne szkolne przedstawienia i uroczystości — biblioteka zamienia się wtedy w miejsce prób teatralnych i choreograficznych. Taki plac budowy, gdzie na głowę może spaść jakiś pustak. Pani Dorota trzyma w ręce niewidzialny gwizdek; wokoło panują szurania, świsty, komendy, muzyka i hiperwentylacja; uczniowie tańczą, mrugają, recytują albo przemieszczają się z kąta w kąt z końską głową na karku. Koń ma wytrzeszczone oczy, chyba nie wie jak odnaleźć się w całym tym zawirowaniu… Muszę tutaj jednak wyraźnie zaznaczyć, że trudno sobie wyobrazić Tuwima bez takiej nakręconej biblioteki. Tutaj powstają prawie wszystkie szkolne imprezy i inne wydarzenia, które cementują szkolną społeczność, urozmaicają nasz dzień powszedni i wydobywają z uczniów potencjał. Uważam przy tym, że mamy duet bibliotekarski, który doskonale się uzupełnia. Pani Dorota gwarantuje nieskrępowany dynamizm, a Pani Agnieszka spokój i wyciszenie. Jang i jing w czystej postaci.
Happening zakończył się tak samo jak się zaczął, czyli na wesoło. Grupka postaci literackich postanowiła rozładować ładunek pozytywnej energii, jaki zgromadziła podczas zabawy. Włączyła w bibliotece muzykę, zaczęła tańczyć i śpiewać. Towarzystwo wpadło w najprawdziwszy trans. Pojawiła się pantomima z kijami, a krasnolud wylądował nawet z gitarą na podłodze. Zresztą sami zobaczcie film i zdjęcia. Pozdrawiam wszystkich!
Remik Distel — wicedyrektor, człowiek z energią i pasją
Remik Distel. Wychowawca, nauczyciel informatyki, wicedyrektor. Odszedł na wakacjach. Kierował obozem zorganizowanym dla uczniów Tuwima we Włoszech w Gargano. Było gorące lato 2000 roku. Lipiec. Adriatyk kusił lazurowymi wodami. Miał 38 lat.
Wiedział dlaczego warto być nauczycielem. Rozumiał uczniów jak mało który belfer. Zawsze po właściwej stronie. Wspierał podopiecznych i żartował.
Poznaliśmy się jako nauczyciele w SP 32 w Wapienicy. Remik, jak każdy niespokojny duch, poszukiwał nowych wyzwań i możliwości rozwijania umiejętności wychowawczo-dydaktycznych. Dostał propozycję pracy w Tuwimie. VII LO. Na początku jako nauczyciel informatyki i wychowawca klasy, bardzo szybko awansował i zaczął pełnić funkcję wicedyrektora szkoły. Dobrze znał pułapki zawodu nauczyciela. Dużo mnie nauczył. Najbardziej ceniłem w nim bezkompromisowość i otwartość. To od Remika usłyszałem, jakie popełniam błędy jako nauczyciel. Wszyscy je popełniamy, kiedy zaczynamy pracę. Za ostro. Zbyt autorytarnie, za bardzo z wysokości katedry, za którą chcemy się schować. Albo za bardzo chcemy zaprzyjaźnić się z uczniami. Skracamy dystans. Czasami działa, czasami pozbawiamy się możliwości manewru i oddziaływania wychowawczego. Remik nie uciekał od trudnych rozmów. Był mądrym dyrektorem, kolegą, przyjacielem. Niejeden raz usłyszałem gorzkie słowa. Pomagały w każdym przepracowanym nauczycielskim dniu. Poszukiwał nowych rozwiązań, nowych metod i środków dydaktycznych. Tworzył szkolne pracownie informatyczne. Nowoczesne, oparte na rodzących się możliwościach sieci informatycznych. Kończyły się lata ’90. Kelly Family zapełniali stadiony 250 tyś. fanów — Remik był jednym z nich. Ot, taka mała słabostka. Na wakacjach zawsze w bandamce. Tylko brodę było widać i roześmiane oczy. Oboźny, komendant obozów wypoczynkowych w Pogorzelicy. Dużo śpiewał, choć nie bardzo potrafił, tańczył, jak już to na stole. Mistrz harcerskich zabaw — porywał 9 latka i 18-letniego wyrostka, jak już wdrapał się na stół, to bawili się wszyscy.
Klaudiusz Knyps
Dyrektor Tuwima od 2008