Praktyki zawodowe
Portugalia dla absolwentów
W dzisiejszym wpisie pojawi się Pani Dyrektor, Pan Jarek, nasze absolwentki oraz niejaki Erasmus Pro. W sumie będzie to wywiad, pierwszy od dłuższego czasu. Rozmowę przeprowadziłem w biurze Pana Jarka, znaczy się w gabinecie Pani Dyrektor (to ciekawe miejsce, gdzie do Pana Jarosława należy kubek do kawy, a do Pani Dyrektor kawa, druki, szafki i urwanie głowy). Wywiad przytaczam od momentu, gdy po materializacji pana Jarka w pomieszczeniu pojawił się temat tajemniczego Erasmusa Pro. Przysłuchuje się nam Pani Dyrektor, która jest bohaterką końcowej, sensacyjnej części tego wpisu.
Ja — Erasmus Pro? Pierwsze słyszę… (Wypatruję czajnik i kawę, może zaproponują?)
Pan Jarek — Erasmus Pro to oferta zagranicznych praktyk zawodowych dla absolwentów szkół średnich. U nas w szkole po raz pierwszy pojawił się w zeszłym roku. Dzięki niemu cztery osóbki (Julia, Nikola, Patrycja i Kinga z byłej klasy 4 et) odbyły staż w Bradze w Portugalii. Pojechały tam we wrześniu, a wróciły 20 grudnia.
Ja — Kawa… Kawał czasu.
Pan Jarosław — Można zdobyć trochę konkretnego doświadczenia. Fajna rzecz. Dziewczęta pracowały na różnych stanowiskach w hotelu: w pralni, restauracji, trochę w kuchni i na pokojach. Nauczyły się przy tym nieco portugalskiego. Menedżerowie mówią po angielsku, ale z resztą trzeba się dogadywać po portugalsku.
Dziewczęta, które nie boją się żadnego stażu 😉
Pan Jarek kontynuuje — Każda miała swój pokój, był też wspólny salon. Mieszkały na trzynastym piętrze. Z tarasu miały wspaniały widok na całą Bragę.
Ja — Miały okazję coś pozwiedzać? (Uporczywie patrzę na czajnik do kawy. Chyba tego nie widzą. Pan Jarek zamyślony, Pani Dyrektor patrzy jednym okiem na szafę, drugim czyta coś z komórki)
Pan Jarek — Tak, były w Lizbonie, zobaczyły Porto. Poza tym same zorganizowały sobie wycieczkę do Włoch, zwiedziły Bergamo i Mediolan… Dostały na to dwa dni plus weekend.
Pani Dyrektor nie wytrzymuje i włącza się do rozmowy — Dziewczęta narobiły sobie na wyjeździe prawdziwych zakupów. Te tygodniowe ważyły im nawet 42 kilogramy!
Dziewczęta, które nie boją się żadnych zakupów 😉
Ja — Panie Jarku, kawa na ławę… Czy nasi tegoroczni absolwenci też będą mogli odbyć podobny staż?
Pan Jarek — Tak, szukam czterech osób na kolejny wyjazd. Pojechać będą mogli oczywiście uczniowie z najlepszymi wynikami, dobrą frekwencją i znajomością angielskiego.
Ja — Dziękuję za rozmowę. (Z kawy nici… chyba, że przeszli na zioła? Zdrowie najważniejsze, może zalewają rumianek, szałwię albo skrzypa?)
Brzmi ciekawie, prawda? Erasmus Pro to niezły sposób na podróż ze szkoły w dorosłe życie. Staż zawodowy trwa długo i odbywa się z dala od rodzinnego domu, ale dostarcza nowych doświadczeń i umiejętności, ponadto pomaga „wybić się na samodzielność”. Praca jest na serio, ale chyba o to chodzi.
Teraz mała sensacja. Nasza Pani Dyrektor też odbywała staż w hotelu! Kończąc ten wpis przypadkiem natrafiłem na zdjęcie, które tego dowodzi. Zobaczcie, staż z programu Odkurzacz Pro. Po lewej Pani Dyrektor, po prawej wspierający team naszych wspaniałych nauczycieli 😉
Kto by się spodziewał???
I tyle na dzisiaj. Jeśli po tym ostatnim zdjęciu nie wyrzucą mnie ze szkoły, to spotkamy się przy kolejnym wpisie 😉 A przy okazji, szczęśliwego Nowego Roku!
Destynacje i nie tylko — odpytuję Profesora z Geografii…
Na przełomie lutego i marca przyszłego roku kolejna grupka Tuwimowców uda się na praktyki zagraniczne w ramach programu Erazmus +. Będzie tych włóczykijów siedemnastu, a polecą — ni mniej, ni więcej — do Anglii i Hiszpanii. Postanowiłem nieco zgłębić ten temat w rozmowie z naszym Profesorem od Geografii. No cóż…, z rozmowy wyszedł wywiad-mutant, w którym ostatecznie spotkały się bardzo różne wątki: praktyki zagraniczne, wyciąganie ryb z wody i poszukiwanie drogi życiowej przez Profesora — znaczy się, Pana Jarosława. Oto fragmenty rozmowy:
Ja — Panie Jarku, jaka jest Pańska ulubiona destynacja turystyczna?
Pan Jarosław — Bieszczady. Jeszcze za czasów studenckich bardzo często jeździłem w Bieszczady. Był to początek lat dwutysięcznych. Bieszczady były wtedy takie kameralne i wyjątkowe. A że jeszcze dodatkowo jestem wędkarzem, toteż na Solinie zawsze tam trochę rybek się nałapało. W roku 2016 odwiedziłem Bieszczady ponownie, ale to już niestety nie jest to samo. Mnóstwo ludzi, szlaki są zadeptane, a na Solinie ryba nie bierze… Jeżeli chodzi o destynację zagraniczną, to przyznam, że lubię jakoś jeździć do Grantham. Lubię angielski, małomiasteczkowy styl tej miejscowości, etniczną różnorodność jej restauracji. Lubię tam jeździć z dzieckami.
Ja — Jaką destynację wybrałby Pan dla naszych uczniów, gdyby można było zrobić praktyki w dowolnym miejscu na świecie?
Pan Jarosław — Kiedyś powiedziałem uczniom: „a… puśćmy se Erasmusa na Malediwy”, i to się uczniom spodobało. Niestety, Malediwy leżą poza Unią Europejską (na Oceanie Indyjskim). Islandia byłaby ciekawa, ale trzeba znaleźć tam hotel, problemem jest też pięć godzin lotu i ceny na miejscu.
Tutaj króciutkie audio 🙂
Ja — Czy wiadomo, ilu uczniów szkoła wysłała do tej pory na praktyki zagraniczne?
P. J. — Biorąc pod uwagę wszystkie projekty, lata i ludzi, którzy te wyjazdy organizowali, wyjdzie ponad pięciuset uczniów.
Niech lecą dzieciska w świat szeroki… Dokąd Tuwim jeszcze je pośle?
Ja — Zapytam o destynację zawodową: jak to się stało, że wybrał Pan pracę szkolnego geografa? Albo — mówiąc ogólniej — nauczyciela?
P. J. — Skąd geografia?… Po ukończeniu technikum elektronicznego w bielskim Mechaniku zacząłem się rozglądać za kolejną szkołą. I za dziewczynami. Spodobała się uczennica z Liceum nr 7 w Wapienicy (a więc z ówczesnego Tuwima!). Spotykaliśmy się tam. A gdy wybrała się do Krakowa studiować geografię, musiałem wybrać ten sam przedmiot i miasto. W technikum było bardzo mało geografii, więc samodzielnie douczałem się do egzaminu wstępnego na wspomniane studia. Co zaskakujące — zdałem egzamin, a dziewczyna nie 🙁 Takie coś się porobiło… W Krakowie już zostałem, polubiłem geografię… i poznałem moją obecną żonę. A skąd w moim życiu nauczanie? Też jakoś tak dziwnie wyszło. Miałem pomysł na życie: geografia przestrzenna, praca urzędnika w jakiejś gminie, zajmowanie się planami zagospodarowania przestrzennego… Ale znajomi wyciągnęli mnie na studia pedagogiczne. No chodź, posiedzimy tam… I trafiłem na te studia. Po studiach dostałem wymarzoną pracę w urzędzie, ale po trzech miesiącach wiedziałem, że to nie dla mnie. NIC tam się nie działo, siedziało się tylko, nuda STRASZNA. Idąc za radą znajomej zmieniłem pracę, poszedłem do liceum uczyć geografii oraz… podstaw przedsiębiorczości. W 2004 r. przyszedłem do Tuwima.
Ja — Jakaś recepta na odpoczynek po długim dniu? Ryby i siedzenie z wędką jeszcze są?
P. J. — Teraz już rzadziej. Zresztą wprawdzie lubię wędkowanie na siedząco, ale specjalizuję się w łowieniu pstrągów potokowych. Biegam lub spaceruję wzdłuż górskich rzek i próbuję „wyhaczać” ryby z różnych miejsc. Mój rekordowy pstrąg miał 57 centymetrów. Obecnie zazwyczaj łapię NO KILL, tak więc po złowieniu rybka wraca do wody… Lubię też sport, uwielbiam oglądać sport… Ale czy to wypoczynek? Zasiadam przed telewizorem, oglądam i tak się stresuję, że jestem szczęśliwy, jak już się skończy.
Ja — Wielu uczniów zauważyło, że chodzi Pan do szkoły „w kratkę”. Skąd ten „nałóg”?
P. J. — Kratka to kolor. Życie musi być kolorowe! Nie powinno być monotonne.
Pozostańmy z ostatnim zdaniem Profesora w głowach. Pozdrawiam wszystkich, w tym oczywiście Pana Jarka i pozostałych nauczycieli, którzy właśnie mają swoje święto — życzę Im wszystkiego najlepszego w pracy zawodowej i w życiu osobistym 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Podkład muzyczny do materiału audio pochodzi z utworu Tribal Island, strona www.OurMusicBox.com, jego autorem jest Jay Man.