Monthly Archives: luty 2017
Myślałem, że w szafie będzie trup, a to nadal żyje!
Niedawno w trakcie gromadzenia materiałów do bloga dokonałem niecodziennego odkrycia: znalazłem płytę CD z filmem nakręconym przez naszych uczniów w 2003 roku! Na dodatek to produkcja niszowa z odrobiną łobuzerki, która nie trafiła do ogólnego obiegu, ale od razu do niszy w dyrektorskiej szafie. Na czternaście lat (ile wy macie?). Wydobyta z krypty sprawiała wrażenie typowego medialnego umarlaka: była w pożółkłej kopercie i nosiła tytuł, z którego zachował się tylko początkowy fragment. Bez entuzjazmu wsunąłem ją do komputera i zacząłem reanimować. Za drugim razem zachrobotała, pisnęła i nagle szeroko otworzyła oczy. Od razu rzuciłem w jej stronę: mów wszystko co wiesz, tylko bez kręcenia! Po czym złapałem się za język. Czytaj dalej
Rap na portierni czyli Czterdzieści groszy
Rano dzwonił Justin. Chyba był niewyspany, bo wokal miał bezwładny i oklapły, jakiś taki bez życia. Zapytał tylko, czy pani Marysia z portierni Tuwima na pewno istnieje, czy też została wygenerowana przez komputer. Chyba liczył na tę drugą odpowiedź, ale od razu potwierdziłem, że pani Marysia istnieje w 3D. Ba, istniała w Tuwimie już dwadzieścia sześć lat temu. Justin westchnął ciężko i zaraz odłożył słuchawkę. Wiedziałem, czemu dzwonił: oczywiście usłyszał najnowszy track pani Marysi. Piosenkę szczerą w swojej zwyczajności, napisaną przez życie i wysłaną w świat bez udziału agentów uznanych wytwórni muzycznych. Nie krytykuję tutaj Justina, są przecież tacy, którzy go słuchają. Ale pani Marysi z portierni też się słuchają. Bywa oblegana. Każdy uczeń — jak widzę — okazuje jej autentyczną sympatię. Jak jej nie ma na miejscu, fani chodzą zagubieni po korytarzu z błędnym wzrokiem.
Dzisiaj posłuchamy najnowszego utworu pani Marysi.
Zanim do tego dojdziemy chciałbym przekazać kilka wiadomości z portierni. Czytaj dalej
Będą praktyki wśród wielorybów ? Wywiad z wikingiem
Był koniec Roku Pańskiego 2016. W kierunku mórz dalekiej północy wyprawił się zaprawiony w walce o programy europejskie wiking z pokładu Tuwima, profesor Ryszard Stoecker. Wylądował na wybrzeżu Irlandii, w mieście stołecznym Dublin (nawiasem mówiąc, założonym przez dawnych wikingów, którzy łupili stamtąd Irlandię; profesor wyspę oszczędził). Do wymiany zniewag bojowych i wściekłych walk na topory nie doszło, gdyż Irlandczycy okazali się niezwykle przyjaźni i gościnni. Co więcej, profesor nawiązał tam ciekawe znajomości i odbył niezwykle obiecujące rozmowy. Słowa, które wówczas padły między wędzonym łupaczem a kwaśnicą na świńskim ryju powinny zainteresować każdego ucznia naszej szkoły, który myśli o zagranicznych praktykach. Poniżej krótki wywiad z profesorem. Czytaj dalej
Ruszamy z blogiem. Zapowiedzi początkującego piromana
Pisanie bloga to nie przelewki. Tym bardziej, że chodzi o szkolnego bloga. Gdy prowadzisz bloga prywatnie, możesz ukryć się pod pseudonimem – szkoła blogująca anonimowo to już jednak co najmniej ekscentryzm. Trzeba się odsłonić. A właściwie to trzeba odsłonić ponad czterysta osób. Jak to zrobić? Zryłem długopisem pół notesu ale wciąż nie jestem pewien. Zaglądam na blogi innych szkół, lecz te przypominają naszą główną witrynę internetową, podczas gdy ten blog powinien proponować coś nowego. Jakieś pomysły?
Nie wychodź z siebie. Możesz nie wrócić. (Zbigniew Kołędkiewicz)
Koniec. Zapytam o poradę naszych nauczycieli. Dwóch profesorów przebija się właśnie bokiem korytarza w stronę pokoju nauczycielskiego (jest początek przerwy, dookoła panuje ścisk jak w baraniej kiszce). Gdy pognieceni docierają w końcu na miejsce, zwracam się do nich z moim pytaniem: Czytaj dalej