Naczelny
Nauczyciele znów w podstawówce :)
Ludzie rodzą się i dorastają. A nauczyciele? Wydaje się, że po prostu są. Mają w ogóle jakąś przeszłość i przyszłość? Proponuję uczniom Tuwima prosty eksperyment, aby sprawdzić, czy jeszcze nie zmarnowali swojej zdolności do fantazjowania: wyobraźcie sobie nauczycieli naszej szkoły jako uczniów pierwszych klas podstawówki. Niech zdziecinnieją w waszej wyobraźni do etapu, na którym możecie z maluchami nawiązać nić porozumienia opartą o wasze własne szkolne doświadczenia. Spójrzcie na nich lekko z góry, z wysokości powyżej metr sześćdziesiąt… Widzicie ich, jak siedzą na malutkich krzesłach, zjadają waszą gumkę do gumowania, albo okładają się workami, w których dźwigają obuwie zamienne? Trudne? To zobaczcie komiks poniżej. Może podarujecie nauczycielom uśmieszek …
Pytałem kilku naszych nauczycieli o ich wspomnienia z podstawówki. Trzech odkryło luki w pamięci, paru złapało się za głowę, a jeden popędził na lekcję, mimo że jeszcze była przerwa. To zresztą nie był najlepszy dzień na wspominki — w piątek każdy myśli do przodu, o nadchodzącym weekendzie.
Pozdrawiam wszystkich, którzy zagościli na blogu.
Postscriptum. Profesor Paweł nieprzypadkowo pojawia się w komiksie jako inicjator alarmów przeciwpożarowych w naszej szkole — w realu zajmuje się tym samym, z tym że alarmy w naszej szkole są próbne, a ewakuacje uzgodnione z Dyrekcją. Natomiast komiksy należą do szkolnej fiction 🙂
Galernik — film grozy made in Tuwim
Witam wszystkich, którzy właśnie dotarli na szkolny blog. Jednocześnie proszę, by czytelnicy o słabych nerwach od razu zrezygnowali z dzisiejszego wpisu — wychodźcie stąd! Emigrujcie na przytulnego Facebooka! Dzisiaj wybieramy się do Mordoru, czyli na poprawkę / zaliczanie semestru z matematyki. Tam, gdzie mózg skwierczy jak frytka na patelni! Obejrzycie też pełen grozy film pt. Galernik…
Sala 203. O godzinie 10.35 wrota Mordoru otwierają się ze zgrzytem, aby wypuścić nagromadzone obłoki pary i siarki. Zaglądam do środka. Na ławce leży zmięta, szara bluza… ZOOM… to nie bluza, tylko bezładny ludzki kształt. Twarz niewidoczna — to będzie pierwszy człowiek, który dostanie odleżyn na czole. Naprzeciw ciśnie się blada grupa hotelarzy, coś zasłaniają. Gdy na chwilę się rozsuwają, w szczelinie między ciałami dostrzegam fragment biurka, a za nim Władczynię Pierścieni. Błysk na gotyckich, kruczoczarnych włosach. Wszechogarniające SPOJRZENIE pierwiastkujące człowieka do rozmiarów ułamka. Szybko wycofuję się. Godzinę później spotykam pomiętego ucznia z klasy 3 ct — wymieniamy ze sobą kilka zdań na temat wyzwań w jego życiu. Oto co mówi o matematyce (autentyczna rozmowa!):
Ja - Ile razy miałeś poprawkę z matematyki?
Uczeń — Raz przez wakacje, ale w sumie zaliczałem matematykę po każdym semestrze od pierwszej klasy.
Ja — Co jest dla ciebie najtrudniejsze w matematyce?
Uczeń — Pani z matematyki jest najtrudniejsza. Strasznie trudna jest.
Ja — A co sprawia ci kłopoty w samej matematyce?
Uczeń (jego głos cofa się do fazy przed mutacją) — Sinus cosinus razy minus dzielone przez inus.
Ja — Jak przygotowywujesz się do zaliczania semestru z matematyki?
Uczeń — Modlę się… Modlę się do Pana Boga…
No cóż, matematyka powstaje na przecięciu survivalu, wyobraźni i koncentracji umysłowej. Jest wymagająca. Pociesza fakt, że nawet jeśli przez czterdzieści pięć minut człowiek nie rozwiąże poprawnie jakiegoś działania, to głowa i tak pracuje, tworzą się nowe połączenia w mózgu, rozwija się empatia…
Pozdrawiam nasze drogie Panie Profesor z matematyki (na odległość; po tym wpisie inna forma komunikacji będzie wykluczona) i wszystkich błąkających się po bezdrożach Mordoru. Gaście światło i wstrzymujcie powietrze. Czas na premierę filmu pt. Galernik, który nakręciliśmy w zeszłym tygodniu.
[Dla niewtajemniczonych: w dawnych czasach (ponoć gdzieś do połowy XIX wieku) galernikami zostawali skazańcy i niewolnicy. Umieszczano ich na statkach-więzieniach, gdzie „dla zasady„oraz kary (ewentualnie) wiosłowali do utraty tchu przez długie miesiące i lata.]
Muzyka do filmu:
„In Light of Darkness” Jay Mana, www.ourmusicbox.com; bęben Taiko (Taiko drum 1) — www.JewelBeat.com
Myślałem, że w szafie będzie trup, a to nadal żyje!
Niedawno w trakcie gromadzenia materiałów do bloga dokonałem niecodziennego odkrycia: znalazłem płytę CD z filmem nakręconym przez naszych uczniów w 2003 roku! Na dodatek to produkcja niszowa z odrobiną łobuzerki, która nie trafiła do ogólnego obiegu, ale od razu do niszy w dyrektorskiej szafie. Na czternaście lat (ile wy macie?). Wydobyta z krypty sprawiała wrażenie typowego medialnego umarlaka: była w pożółkłej kopercie i nosiła tytuł, z którego zachował się tylko początkowy fragment. Bez entuzjazmu wsunąłem ją do komputera i zacząłem reanimować. Za drugim razem zachrobotała, pisnęła i nagle szeroko otworzyła oczy. Od razu rzuciłem w jej stronę: mów wszystko co wiesz, tylko bez kręcenia! Po czym złapałem się za język. Czytaj dalej
Rap na portierni czyli Czterdzieści groszy
Rano dzwonił Justin. Chyba był niewyspany, bo wokal miał bezwładny i oklapły, jakiś taki bez życia. Zapytał tylko, czy pani Marysia z portierni Tuwima na pewno istnieje, czy też została wygenerowana przez komputer. Chyba liczył na tę drugą odpowiedź, ale od razu potwierdziłem, że pani Marysia istnieje w 3D. Ba, istniała w Tuwimie już dwadzieścia sześć lat temu. Justin westchnął ciężko i zaraz odłożył słuchawkę. Wiedziałem, czemu dzwonił: oczywiście usłyszał najnowszy track pani Marysi. Piosenkę szczerą w swojej zwyczajności, napisaną przez życie i wysłaną w świat bez udziału agentów uznanych wytwórni muzycznych. Nie krytykuję tutaj Justina, są przecież tacy, którzy go słuchają. Ale pani Marysi z portierni też się słuchają. Bywa oblegana. Każdy uczeń — jak widzę — okazuje jej autentyczną sympatię. Jak jej nie ma na miejscu, fani chodzą zagubieni po korytarzu z błędnym wzrokiem.
Dzisiaj posłuchamy najnowszego utworu pani Marysi.
Zanim do tego dojdziemy chciałbym przekazać kilka wiadomości z portierni. Czytaj dalej
Będą praktyki wśród wielorybów ? Wywiad z wikingiem
Był koniec Roku Pańskiego 2016. W kierunku mórz dalekiej północy wyprawił się zaprawiony w walce o programy europejskie wiking z pokładu Tuwima, profesor Ryszard Stoecker. Wylądował na wybrzeżu Irlandii, w mieście stołecznym Dublin (nawiasem mówiąc, założonym przez dawnych wikingów, którzy łupili stamtąd Irlandię; profesor wyspę oszczędził). Do wymiany zniewag bojowych i wściekłych walk na topory nie doszło, gdyż Irlandczycy okazali się niezwykle przyjaźni i gościnni. Co więcej, profesor nawiązał tam ciekawe znajomości i odbył niezwykle obiecujące rozmowy. Słowa, które wówczas padły między wędzonym łupaczem a kwaśnicą na świńskim ryju powinny zainteresować każdego ucznia naszej szkoły, który myśli o zagranicznych praktykach. Poniżej krótki wywiad z profesorem. Czytaj dalej
Ruszamy z blogiem. Zapowiedzi początkującego piromana
Pisanie bloga to nie przelewki. Tym bardziej, że chodzi o szkolnego bloga. Gdy prowadzisz bloga prywatnie, możesz ukryć się pod pseudonimem – szkoła blogująca anonimowo to już jednak co najmniej ekscentryzm. Trzeba się odsłonić. A właściwie to trzeba odsłonić ponad czterysta osób. Jak to zrobić? Zryłem długopisem pół notesu ale wciąż nie jestem pewien. Zaglądam na blogi innych szkół, lecz te przypominają naszą główną witrynę internetową, podczas gdy ten blog powinien proponować coś nowego. Jakieś pomysły?
Nie wychodź z siebie. Możesz nie wrócić. (Zbigniew Kołędkiewicz)
Koniec. Zapytam o poradę naszych nauczycieli. Dwóch profesorów przebija się właśnie bokiem korytarza w stronę pokoju nauczycielskiego (jest początek przerwy, dookoła panuje ścisk jak w baraniej kiszce). Gdy pognieceni docierają w końcu na miejsce, zwracam się do nich z moim pytaniem: Czytaj dalej